Stanisław Olędzki, Mistrz i uczeń.
MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY „KONTRASTY” nr 7/1978
Mistrz i uczeń
Samo życie dopisuje dalszy ciąg kameralnej historii, rozpoczętej w poprzednim numerze. Odnotowaliśmy tam pierwsze kroki Białostockiej Orkiestry Kameralnej na wyboistej, wiodącej do sukcesu drodze. Kilka tygodni później, dzięki zabiegom Wydziału Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego i Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Imprez Artystycznych, do Białegostoku przyjechał Jerzy Maksymiuk ze swą, znaną już z osiągnięć o europejskim rozgłosie, Polską Orkiestrą Kameralną. Złośliwi nie omieszkali zauważyć, iż słynny dyrygent po raz pierwszy chyba został zaangażowany przez przedsiębiorstwo estradowe i że Filharmonia powinna zrewanżować się zakontraktowaniem tercetu egzotycznego; nie będzie to zresztą trudne, jako że muzyka rozrywkowa od dawna dominuje w filharmonicznych programach serwowanych słuchaczom tzw. terenowym.
Jerzy Maksymiuk nie prowadził, oczywiście, w Białymstoku programu z "Tangiem na trąbkę" i "Oczyma czarnymi". Dyrygował trzema koncertami: 4. i 5. maja wystąpił ze swą orkiestrą, a 6. maja prowadził uroczysty koncert, zorganizowany dla uczczenia trzydziestej piątej rocznicy powstania Ludowego Wojska Polskiego, w którym, oprócz kameralistów, wystąpiła orkiestra Państwowej Filharmonii w Białymstoku. Rangę tego koncertu (podniósł fakt prawykonania Ody do żołnierza Piotra Perkowskiego, nauczyciela Maksymiuka w dziedzinie kompozycji.
Piotr Perkowski to cała epoka w polskim życiu muzycznym i nie tylko muzycznym. Był pierwszym i jednym z niewielu uczniów Karola Szymanowskiego. Znał i przyjaźnił się z wieloma znakomitościami, trwale wpisanymi w karty historii muzyki i kultury. Grzegorz Fitelberg, Jan Lechoń, Paweł Kochański, Ignacy Paderewski, Artur Rubinstein, Zbigniew Uniłowski, Vladimir Horovitz, Artur Honegger, Albert Roussel — to jedynie kilka nazwisk szkicujących środowiska, w których dojrzewał i pracował. Perkowski, od wczesnych lat życia, działał zawsze dwutorowo — jako kompozytor oraz jako organizator i działacz społeczny. Jego dziełem jest Stowarzyszenie Młodych Muzyków Polaków w Paryżu — wzorowa organizacja, będąca przykładem dla innych towarzystw artystycznych na obczyźnie, jak stwierdził w 1929 r. Henryk Opieński, jeden z najwybitniejszych ówczesnych polskich muzykologów i najwszechstronniej wykształconych ludzi muzyki. Paryż, od wielu, wielu lat muzyczna stolica Europy, w latach międzywojennych gościł większość polskich kompozytorów starszej obecnie generacji. Stowarzyszenie zapewniało im warunki, o jakie wówczas i w kraju byłoby trudno. Zorganizowano nawet konkurs dla młodych kompozytorów polskich.
Wyliczenie wszystkich funkcji i zasług organizatorskich Piotra Perkowskiego zajęłoby co najmniej jedną szpaltę. Pochłaniało to sporo czasu i przeszkadzało pracy twórczej. Kompozytor zdawał sobie z tego sprawę. W jednej z rozmów pięknie i prosto określił własną postawę: — Nie było wyboru, życie mojego pokolenia przebiegało w okresach szczególnie trudnych, pionierskich, kiedy wszystko w kraju trzeba było budować od podstaw. Czy mogłem pozostać wobec tych problemów obojętny? Czy mogłem odmówić komuś pomocy, kiedy byłem pewien, że udzielić jej mogę? Czy miałem unikać odpowiedzialnych zadań, kiedy wiedziałem, że potrafię im podołać? Nie ma rady! Życie moje przebiegało dwoma torami, ale czy to źle, czy dobrze? Historia na pewno wszystko wyważy i osądzi.
Historia okrutnie obeszła się z przedwojennym dorobkiem Perkowskiego. Nie drukowane dzieła zaginęły i kompozytor musiał je po wojnie rekonstruować. Kompozycje powojenne niezbyt często gościły na filharmonicznych afiszach. W Białymstoku słyszeliśmy dotychczas cztery jego dzieła: Szkice toruńskie (1965 r. — dyr. Stanisław Malawko), Karolowi Szymanowskiemu (1971 r. — dyr. Władysław Kabalewski), Nokturn (1973 r. — dyr. Władysław Kabalewski i 1978 r. — dyr. Jerzy Maksymiuk) oraz wspomniane prawykonanie Ody do żołnierza.
Oda powstała dokładnie pięć lat temu, a więc dla upamiętnienia trzydziestej rocznicy powstania Ludowego Wojska Polskiego. Ten blisko dwudziestopięciominutowy utwór, przeznaczony na głos recytujący i wokalny (bas) oraz wielką orkiestrę symfoniczną, składa się z czterech części, kontrastujących ze sobą charakterem i sposobem użycia głosu. W części pierwszej i trzeciej tekst poetycki o dużym ładunku ekspresji jest recytowany, w części drugiej — pogłębiony został wyrazowo sylabiczną melodyką o atonalnej interwalice, a ustęp ostatni jest czysto instrumentalny. Urozmaicony charakter kompozycji wynika nie tylko z różnych temp, dynamiki i faktury, ale także jest rezultatom różnego nasycenia muzyki elementem ilustracyjnym lub — szerzej — programowym. W pewnych fazach utworu ilustracyjność ta jest tak wyrazista, że, moim zdaniem, przejaskrawiona, zbyt dosadna, jak np. w pierwszej części Ody (Larghetto — Moderato e marcato). Muzyka ogranicza się tam chwilami do roli tła dla recytowanego tekstu, a w dalszym przebiegu, gdzie mogłaby już rozwijać się samodzielnie, nadal pozostaje przytłoczona programem, którego projekcja jest tak silna, iż nie pozwala rozwijać kompozycji w oparciu o czysto muzyczne zasady kształtowania. W wyniku tego część ta ma charakter niejako muzyki filmowej, dopasowanej do nieznanej fabuły. W drugiej części (Andante con espressione) kompozytor, wprowadzając bardzo piękne i proste w środkach fragmenty skrajne, zmienia punkt odniesienia muzyki; jest nim teraz nie fabuła związana z żołnierskim losem, walką i ostatecznym zwycięstwem, a ludzkie przeżycie refleksyjnej matury. Tekst pobudził kompozytora do stworzenia nastrojowego i przejmującego obrazu dźwiękowego, osnutego cieniem zadumy nad losem żołnierza („Niech zaszumią nad wojskiem białoruskie dęby, dumne jak polskie"). Część trzecia (A piacere) to krótkie, trzyminutowe intermezzo. Funkcja warstwy muzycznej zastała tu najsilniej zredukowana; tworzy ona rodzaj aury brzmieniowej, wypełnionej aleatorycznie zorganizowanymi interwencjami dzwonów, fortepianu, czelesty, wibrafonu i fletu. W ostatnim ustępie Ody kompozytor wyzwolił się z rygorów przyjętej koncepcji dzieła heteronomicznego, tworząc zwarty, mimo podziału na dwa wyraźne odcinki (Vivace — Misterioso e lento), przebieg, zintegrowany konsekwentnie wykorzystanym materiałem tematycznym o zwycięskim, triumfalnym i majestatycznym w końcu charakterze. Zamykając dzieło takim rodzajem ekspresji, tym silniej — mimo braku tak oczywistej, jak w poprzednich częściach korespondencji między warstwą semantyczną a dźwiękową — wyeksponował kompozytor ideowe wartości utworu.
Oda do żołnierza bez wątpienia jest dziełem przemawiającym w miarę współczesnym językiem muzycznym, za to bardzo obrazowym, do wrażliwości szerszego kręgu słuchaczy. Piotr Perkowski i tutaj działał wielotorowo, tworząc dzieło o wartościach estetycznych, ideowych i wychowawczych. Składając hołd ludowemu wojsku, poprzez piękno muzyki i poezji wzbudza nasze wzruszenie i skierowuje je ku nieśmiertelnym dokonaniom polskiego żołnierza sprzed trzydziestu pięciu laty.
Jerzy Maksymiuk zyskał już międzynarodowy rozgłos jako dyrygent, a w Białymstoku jest szczególnie dobrze znany, gdyż tutaj stawiał pierwsze kroki muzyczne, ucząc się gry fortepianowej pod kierunkiem
prof. Zofii Frankiewicz. Ukończył studia pianistyczne, kompozytorskie i dyrygenckie, i to wszechstronne wykształcenie determinuje jego stosunek do wykonywanej muzyki. Jego postawę interpretatorską określają bowiem trzy wyznaczniki. Wyznacznik pianistyczny (solistyczny) przejawia się w przezwyciężeniu bariery, czy lepiej — inercji zbiorowości, w dążeniu do unifikacji muzycznego myślenia, muzycznej wyobraźni i wrażliwości poszczególnych muzyków jego kameralnej orkiestry. Dyrygent wydaje się być już bardzo bliski tej absolutnej jednomyślności stwarzającej płaszczyznę poszukiwań zupełnie nowych wartości ekspresyjnych. Maksymiuk pianista-wirtuoz (jest przecież laureatem I nagrody Konkursu Pianistycznego im. Ignacego J. Paderewskiego) w Maksymiuku — dyrygencie wyzwala także tendencję do zawrotnych (nieraz dyskusyjnie szybkich) temp niektórych, zwłaszcza finałowych, fragmentów (np. Finał 48. Symfonii Józefa Haydna, Finał Symfonii KV 133 Wolfganga A. Mozarta). Kompozytorskie wykształcenie i znaczny dorobek twórczy (również sukcesy na konkursach im. Artura Malawskiego i Grzegorza Fitelberga) pogłębiają jego warsztat kapelmistrzowski o twórczą interpretację tekstu nutowego, prowadzącą nieraz aż do eksperymentatorstwa. Maksymiuk sam przyznaje, iż dzięki eksperymentowaniu, wiążącemu się z szaloną pracą zespołu, udaje się im wydobywać — ukryte w głębszych warstwach — piękno w tych utworach, które początkowo wydają się banalne, nijakie. Twórcza wyobraźnia dyrygenta sprawia, iż interpretacje Polskiej
Orkiestry Kameralnej są oryginalne, nieraz w sposób szokujący, i że stosunkowo łatwo można je rozpoznać
spośród innych. j
Maksymiuk — dyrygent wynosi nadto wszystko absolutne władanie zespołem oparte na wielkim ładunku wewnętrznej energii, pasji, precyzji i lapidarności gestu oraz sugestywnym przeświadczeniu, iż dotarł do wszystkich najgłębszych tajemnic wykonywanej i muzyki.
Polska Orkiestra Kameralna rozpoczęła właśnie nagrania 13-płytowego cyklu dla firmy EMI. W Białymstoku koncertowała przed podróżą do Londynu na sesję nagraniową, która sprawi, że cały świat będzie podziwiał ten zespół, tak jak podziwia "Akademię" Nevilla Marrinera. Oby szlaki wielkich polskich artystów częściej wiodły przez| Białystok.
Stanisław Olędzki